Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdumiał się widocznie słuchający, machinalnym jakimś ruchem powyciągał nagle oba kołniérzyki do góry, już i tak aż nadto wystające, zmieszał się, jakby z tém zaufaniem, nie wiedział, co zrobić.... przez zęby coś przecedził prędko a niewyraźnie, ale trudno się było domyśléć, co to właściwie znaczyło...
— Pana Werndorfa wysoce szanuję, począł Płocki, muszę nawet przyznać, iż mu wiele winienem, bo mnie w piérwszych chwilach przyjął bardzo życzliwie... nadzwyczaj to trudne zadanie dla mnie, występować z sądem o nim. Ale tu idzie więcéj niż o ludzi, bo o sprawę ogólną kraju, o interesa ekonomiczne i społeczne... o wyższe cele. Względy więc osobiste należy odłożyć na stronę.
Hrabia słuchał z natężoną uwagą, lecz, jak gdyby się czegoś wstydził, oczy spuścił i usta dziwnie ściągnął... Nie odzywał się ani słowem, ani zachęcając, ani podbudzając Płockiego, który ciągnął daléj, coraz jakoś trudniéj się wysławiając.
— Werndorf jest bez zaprzeczenia z wielu względów znakomitością, głowa jasna, pojęcie szybkie, energija, ryzykowność, wielkie przymioty... lecz, daruje mi hrabia, to człowiek, który się już przeżył... a skamieniał w pewnych pojęciach o kraju, które ja mam za fałszywe... Sądzę, między nami mówiąc, iż prędzéjby był dla nas przeszkodą w rozwinięciu szérszych planów, niż pomocą. Przytém nawykł do ogromnych zysków, a mybyśmy się musieli ograniczyć nader