Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

Jako doskonały psychijatra, Piętka znał lekarstwa na taki stan serca i duszy. Nazajutrz znalazł konieczną potrzebę wyjechania z Warszawy dla obejrzenia jakichś robót, wziął na siebie część pracy ciężką, nudną, nużącą i utopił się w niéj na kilka tygodni. Skutkiem tak silnéj dozy tego rodzaju narkotyku, znalazł się niby lepiéj, ale w istocie rozdrażnionym, złym, niecierpliwym nad wyraz wszelki.
Lekarstwo było źle zastosowane.
Po dwóch tygodniach wrócił do Warszawy. Tu w kółku znajomych jego, w domu, do którego rad uczęszczał, pana budowniczego Misoczyńskiego, przyjaciela z dawnych lat, znajdowała się siostra saméj pani, jawnie i gwałtownie pragnąca się wydać za Piętkę. Panna była bardzo piękna, niezmiernie śmiała, utalentowana, miła, rozumna, a chociaż Orest wcale o ożenku nie myślał, lubił jéj towarzystwo. Sądził więc, że klin klinem, pamięć jednéj towarzyszki, wrażeniem drugiéj rozpędzi. Panna Katarzyna (nosiła to imię niefortunne panna), przyjęła go, podając mu śmiało piękną, choć trochę dużą rączkę i wręcz objawiając gniéw, że się niepokazywał tak długo.
— Cóż się z panem działo? Zatęskniłam za nim, trwożyłam się nawet.
— Nie byłem w mieście.
— Tak! i wyjechałeś pan bez pożegnania i pozwolenia mojego.
Piętka się uśmiechnął. Nie było czasu ani na jedno, ani na drugie. Służba...