Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale pan téż jesteś na służbie i u mnie, roześmiała się piękna Kasia, jesteśmy przecię przyjaciółmi wielkimi. Mogłeś pan choć napisać!
— Jakto pisać! rzekł Piętka. Kawaler do panny!!
— Przesądy! odezwała się Kasia, dla czegoż nie? Przecież z listu tego procesu bym panu nie zrobiła, bo nie jestem amerykanką.
Na podobnych żartach wieczór upłynął. Kasia grała, śpiéwała, dowcipkowała, rozbawiała, jak mogła, smętnego przyjaciela.
Szczególne jakieś pokrewieńswo idei!!
Widok téj panny zamiast piérwszą skazać na zapomnienie, żywiéj jeszcze ją przypomniał. Czuł się winnym jakiegoś przeniewierstwa względem tamtéj.
Nazajutrz Płocki (są fata szczególne), nie mogąc jakiegoś rachunku splątanego sam sprawdzić, przybiegł go prosić, obiecując osobne wynagrodzenie za pomoc w kontroli, z któréj wybrnąć nie umiał, a posłużyć się swojemi urzędnikami nie chciał. Piętka wymawiał się nawałem pracy, nie było sposobu. Płocki podnosił coraz powiększane wynagrodzenie tak, iż w końcu Piętka, niezbyt bogaty, by zarobek uczciwy mógł odrzucać, zgodził się na robotę żądaną.
P. Julijusz, któremu istotnie było pilno, bo rachunki czekały na jego potwierdzenie, a czuł w nich fałsze jakieś, wziął z sobą do powozu dawnego towarzysza, zawiózł do kancelaryi i posadził do roboty.