Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niestety! opiekunem jest, odpowiedziała Eulalija, lecz zmusić mnie do zmiany postanowienia i złamania słowa nie może.
— Na wszystko się przygotować potrzeba, rzekł Piętka. Może mi zamknąć drzwi swojego domu, a pani odwiédziny u krewnych utrudnić!
Eulalija uśmiechnęła się smutnie.
— Gdyby nawet to nastąpić miało, szukać będziemy wspólnie środków, aż znajdziemy je. Na mnie rachować pan możesz tak, jak ja liczę na niego...
— Jak tylko Płocki powróci, pozwolisz mi pani rozmówić się z nim otwarcie.
— Naturalnie, potwierdziła Eulalija, odwołaj się pan do mnie, ja nie mam żadnéj obawy... Choćbyśmy naszę przyszłość przykrościami i przeciwnościami okupić mieli, nie cofnę się pewnie.
— Ja nawet zapewniać o tém panią nie potrzebuję, znam obowiązki moje i nie ulęknę się nikogo i niczego. Podali sobie ręce raz jeszcze.
Zdaje się, że szpiegujące z drugiego pokoju oczy gospodyni, musiały dojrzéć zdala ten ruch i po mimice domyśléć się treści rozmowy, bo w téj chwili pani Nurska, nachyliwszy się do ucha mężowi, szepnęła...
— Mogę zaręczyć, że się jéj dzisiaj oświadczył...
— To być bardzo może, rzekł mąż, który także śledził młodą parę, wszystko więc poszło jak najlepiéj...
Zatarł ręce...