wa... dostałem dowody literalne, niepozostawiające wątpliwości najmniejszéj.
Nie mogę wypowiedziéć, jakim mnie to napełniło uczuciem zgrozy i ohydy. W pierwszéj chwili, wyznaję to, chciałem użyć wszystkich moich stosunków na to, ażeby mu się wypłacić, obalając wszystkie jego projekty.. po namyśle jednak zaniechałem zemsty... Przybywam tu, pragnąc rzecz wyjaśnić... Może ma co na swą obronę...
Zdaje mi się, że pan, dodał Werndorf, przez dawne swe z nim a teraźniejsze ze mną stosunki jesteś stworzony na pośrednika.
— Ja? na pośrednika? ja? zawołał Piętka, cofając się przestraszony.
— Tak jest, mówił Werndorf, Płocki zapewne powrócić musiał, upoważniam pana, abyś mu opowiedział wszystko, oznajmił, że mam dowody jego postępowania i żądał tłumaczenia.
Zmieszany coraz bardziéj Piętka, spuścił oczy i zmilczał, Werndorf stanął, czekając odpowiedzi.
— Odmówisz mi pan?
— Poselstwa odmówić nie mogę, odezwał się Piętka, pośrednictwa się nie podejmuję... Nie mam do tego urzędu właściwéj powagi i znaczenia. Darujesz mi pan...
— Rozumiem, to delikatność przesadzona, odezwał się Werndorf... ale nie żądam nic więcéj nad to, abyś mu pan powtórzył, co słyszałeś odemnie i spytał, co to ma znaczyć?
Cóż to jest? dodał Werndorf, czy chęć opanowawania wszystkiego i ambicyja, pragnienie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/304
Ta strona została uwierzytelniona.