Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

mógł należéć. Ubiór wykwintny był całkowicie europejski. Maleńkie oczki czarne, żywe, świécące, ruchliwe, biegały z miejsca na miejsce, nigdzie się nie zatrzymując na chwilę. Mężczyzna ten mógł miéć lat trzydzieści kilka, trzymał się po wojskowemu, prosto i sztywnie, a ruchy ciała kazały się domyślać siły, zdrowia i nawyknień do fizycznych trudów. Strój jego widocznie był robiony w Anglii i byłby nieposzlakowanéj klasycznéj prawidłowości, gdyby go ogorzały właściciel dodatkami nie popsuł. Niezmiernie gruby, oryginalnego rysunku łańcuch z olbrzymiemi dewizkami wydobyty był tak nazewnątrz, jakby chciał kusić złodzieja. Na ręce jednéj, z któréj zdjął rękawiczkę, widać było całą kolekcyą pierścieni z turkusami kolosalnemi, z kamieniami różnemi i brylanty — (chusteczka wreszcie, która szyję opasywała, ujęta była pierścieniem jaskrawym, niesmacznym, przypominającym francuzkiego commis-voyager’a.
Gdyby nie te defekty, zagadkowy mężczyzna wcaleby się wydał przyzwoicie.
Nie wspomnieliśmy o ćwikierze oprawnym w złoto i o laseczce, któréj rączkę stanowiła figurka kobiéca z okcydowanego srébra ze złoceniami i kamykami. Zamiłowanie to w błyskotkach, właściwe dzieciom wschodu, odpowiadałoby dobrze twarzy ogorzałéj, lecz rysy, rysy prawie mazowieckie, stanowiły dziwną sprzeczność.
Dokoła pytali się jedni drugich — kto to taki? —