gnackiéj powagi, jak książę Nestor, aby p. Julijuszowi zjednać sympatyją i popularność. Przywitanie Płockiego z księciem, ton poufały, z jakim do niego przemówił, postawiło p. Julijusza jeszcze w lepszém świetle.
Werndorf został nieodwołalnie potępionym. Znajdowano w najwyższym stopniu nieprzyzwoitém, że się z taką dumą usunął z towarzystwa... przypisywano to uczuciu własnéj winy...
Słowem Płocki wygrał swę sprawę. Z wyjątkiem nieubłaganéj hrabiny Sybilli otoczyli go wszyscy z uprzejmością i dawali mu uczuć sympatyją, jaką obudzał. Zręczny człowiek starał się być tém skromniejszym, stał się pokornym, miłym, łagodnym i podbił nawet tych, którzy najniekorzystniéj uprzedzeni szli przeciw niemu.
W salonie toczyła się jeszcze rozmowa ogólna, w którą bardzo szczęśliwie mieszał się ucinkowo p. Julijusz, gdy książę Nestor, dostrzegłszy ponurego na uboczu stojącego hrabiego Adama, zbliżył się ku niemu.
— To dyjabeł z tego Płockiego, szepnął mu na ucho. Wiesz? wszystko, co chciał, przeprowadził!! lada chwila potwierdzone będą jego projekty! Umie chodzić około interesów!!
Hrabia spojrzał tylko i spytał.
— Tak?
— Niezawodnie! sam mi się przyznał, dodał książę po cichu, Werndorf mu ogromnie chciał szkodzić, zabiegał, ale nie dał mu rady...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/332
Ta strona została uwierzytelniona.