Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/353

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest! wtrącił Nurski, słowo daję, że ma słuszność...
— Ma ją! ma! dodała sama pani, niema co mówić.
Zmilczał więc Piętka, skłoniwszy głowę... P. Eulalija wstała i żywo pochwyciła go za rękę. Dziękuję panu, szepnęła...
— Za pozwoleniem, odparł Orest cały jeszcze wzburzony, Płocki może wymagać, ażebym porzucił Werndorfa, pojmuję to i uczynię... lecz nie powinien żądać, ażebym przeszedł w jego służbę, Znajdę pracę niezależną...
Nurski dziwną zrobił minę i spojrzał, dając znak jakiś żonie.
— Już to się ułoży! zawołał, to się jakoś załatwi, choć tego nie bardzo rozumiem, dla czegobyś pan bliskiemu krewnemu miał szacownéj pomocy swéj odmawiać.
— Niema co o tém dziś mówić! zagadała gospodyni domu, najtrudniejszy warunek przyjęty. My wszyscy teraz napadniemy Julijusza, ażeby ze swéj strony nie był dziwacznym i nazbyt wymagającym.
Gdyby kiedy doznana przykrość i upokorzenie tego rodzaju, jakie dotknęły Piętkę mogły się wynagrodzić i zatrzéć prędko wrażeniem nowém, byłaby mu je wdzięczna czułość panny Eulalii, jéj widoczne rozpromienienie opłaciły sowicie. Cały wieczór przeszedł na cichych szeptach i marzeniach, na planach przyszłości, która już zdawała się zapewnioną. Piętka późno w noc wy-