Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

W téj chwili konie poszły, a za niemi ciekawe oczy widzów, którzy zatrzymali oddechy...
Miss Siddons... zrazu wysunęła się dobrze naprzód, Makolągwie uśmiéchały się oczy i usta... Wpół drogi jednak zrównał się z nią lord Palmerston... napędzać ją zaczęła lady Stanhope... Grześ zdawał się słabnąć...
— To komedyjantka! ja ją znam! zobaczysz! — szeptał Makolągwa...
Jakoż miss Siddons, dopuściwszy współzawodnika tak, że ją o pół głowy już wyścigał, puściła się nagle tak żywo, iż znowu zostawiła ich wszystkich za sobą i wśród burzy oklasków piérwsza, stanęła u mety... Palmerstona doczekano się dopiéro w sekund piętnaście i pół — wedle obrachunku sumiennego małego człowieka...
Ponieważ między jednym a drugim wyścigiem zostawało dosyć czasu, Makolągwa przedstawiał szkolnego towarzysza między innemi i księciu Nestorowi...
— Mości książę — rzekł — wprawdzie siedzieliśmy niegdyś na jednéj ławie, ale ja zostałem hreczkosiejem sochaczewskim, a ten pono paszą... czy kat go wié, czém? Jeśli się nie mylę, wraca z Egiptu, a jedzie do Kalifornii.
Książę Nestor, który znać umyślnie obojętnego chciał grać rolę, choć go bolało, że Palmerston tak wielki uczynił mu zawód, — rozpoczął rozmowę z Secygniowskim...
— Jakto? w istocie? — zapytał...