Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/367

Ta strona została uwierzytelniona.

cylija, zapaliwszy cygaretkę, w milczeniu rzuciła szyderskie wejrzenie po zgromadzeniu i powolnym krokiem wysunęła się na balkon.
Piętka siedział tu w krześle zadumany i kwaśny.
Na widok jego hrabianka stanęła i jakiś czas patrzyła nań w milczeniu z pewnym rodzajem politowania.
— Obiad był doskonały, odezwała się po cichu a przy czarnéj kawie, zamiast kadzidła innego, książę Nestor przyniósł trybularz pochwał gospodarzowi. Słyszy pan, jak mu tam kadzą!
Piętka wstał milczący. Stara panna wpatrzyła się w niego uważnie i nagłe stłumionym parsknęła śmiechem...
— Z twarzy pańskiéj czytam, szepnęła, zbliżając się, że pan jak ja bawisz się tą komedyją dell’arte, wybornie odegrywaną, ale jak ja przecież rozumiesz się na niéj i na sztuce wielkiego artysty!
Ruszyła ramionami.
— Ja tu jestem dla wybornego obiadu i miłéj Maryi (bo to dobre dziecko), pan dla swojéj Lali... ale wytłómacz mi... innych ludzi, księcia Nestora?... czy oni na seryjo wierzą w tę wielkość naszego nieporównanie zręcznego Amfitryjona?...
Piętka z obawą pewną spojrzał na drzwi od salonu...
— Bądź pan spokojny, odgadując myśl jego, odezwała się hrabianka, tam nadto są zajęci nową komedyją odegraną świeżo z wielkim talentem,