Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/373

Ta strona została uwierzytelniona.

budzenia rozmowy na nowo, to się jéj jednak nie powiodło, bo książę Nestor wyczerpał zapas przyniesiony a Płocki nie mógł go podsycić.
Kilka razy jeszcze hrabianka Cecylija usiłując rozkołysać dwóch tych panów powtarzanemi pochwały, spojrzała ku Piętce, jakby mu chciała powiedziéć:
— Patrz, że i z nich szydzić można bezkarnie. Lecz nieszczęśliwy Orest dumał już z głową spuszczoną nad sobą, nad ludźmi i nad drogą, jaką pochwycony ubiegł w tak krótkim czasie, znajdując się dziś bardzo daleko od dawnéj swobody i w rękach człowieka... dla którego nie miał szacunku.





Epilog.

Nadzwyczaj szczęśliwym trafem dla tych scen kreślonych z natury, które do powieści prawidłowéj nie roszczą najmniejszego prawa, epilog wypadł, jakiego najklasyczniejszy romans mógłby im pozazdrościć.
Od wieków wiecznych przyjętém jest, że powieść, jak nasze bajki ludowe, musi się zamknąć weselem. Czytelnik naówczas uspokojony o losy bohaterów, którzy choćby przez miodowy miesiąc muszą być trochę szczęśliwi, zamyka książkę i przebacza autorowi, jeśli go za długo ciągnął