Okoliczności, życie, doświadczenie... oddziałały na mnie.
Piętka się rozśmiał.
— Julijuszu kochany, zawołał, czyż przez nałóg i ze mną chcesz grać komedyją, porzuć tę próbę! Znamy się nadto a ja w metamorfozy pawiów na orły nie wierzę.
— Spodziewałem się, że to powiesz, westchnął Płocki. Nie mogło być inaczéj. Wierz więc, nie wierz... powiem ci szczerze, jestem innym...
— Nabrałeś doświadczenia...
— Tak jest, lecz ono mi wskazało, że się myliłem w wielu zasadach...
— Naprzykład? obojętnie zapytał Piętka.
— Byłem egoistą, dziś nim nie jestem... Maryja mnie poprawiła...
— Słuchajno, odezwał się Piętka, ja nie jestem spowiednikiem... dajmy temu pokój, mówmy o czém inném...
— Jak chcesz, rzekł Płocki, podsuwając mu papier. Spójrz no na to... Jest to potwierdzona koncesyja kolei...
— A! to rozumiem, winszuję ci...
— Powinszuj zarazem sobie, odezwał się Płocki, wpisałem cię jako wspólnika.
Piętka mocno zdziwiony stał chwilę pomieszany.
— To najlepszy komentarz do mojéj poprzedniéj spowiedzi, dodał Płocki. Gdybym był egoistą po dawnemu, mógłbym był koncesyją całą utrzymać przy sobie. Przecież mąż mojéj siostrze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/377
Ta strona została uwierzytelniona.