Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

wało wielce zajętego i zarzuconego nawałem interesów człowieka. Biurko niepozorne i stół pochyły pełne były papiérów i książek, których format zdradzał, że zawiérały rubryki i rachunki. Leżały tuż obok nich zeszyty pełne cyfr, rysunki planów, brulijony jakichś przypuszczalnych znać kolumn zapełnionych liczbami pokreślonemi i pomazanemi. Na kanapie, nawinięte na wałki, spoczywały topograficzne mapy i architektoniczne rysunki.
W kącie można było dostrzedz próby cegieł, kupkę żwiru i kawałki żelastwa... Na poręczu sofy leżał wyszarzany płaszcz ceratowy, a obok stały gumowe kalosze, które się dobrze wysłużyły właścicielowi, lecz przypłaciły to życiem... Spłowiały parasol, oparty bokiem o ścianę, odpoczywał, zdając się ziéwać i dychać. — Pod nim przyschła plama z wody deszczowéj wsiąkłéj już w posadzkę świadczyła, że był niedawno użytym. Tuż obok nowiuteńki przepyszny tłumok z ciemnego juchtu z brązami sprzeczał się swą elegancyją i kosztownością z płaszczem i parasolem, oczywiście z innych pochodzącym czasów.
Na biurku prosty kałamarz szklany o dnie szérokiém, mogący złowrogiego płynu dostarczyć na tydzień pracy, ociérał się o misternie zbudowany drugi angielski kałamarzyk podróżny, wyglądający przy nim na arystokratę. Sam zresztą ten pokój wybielony, o dwu oknach małych, z zabłoconą podłogą, z piecem, obok którego gromadziło się śmiécie, popioły i niedopalone papiérosy,