Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

cze posiadły. Nie mało téż bywało tu prezesów juryzdykcyj oddawna nie istniejących, dyrektorów zakładów, po których nie zostało ani śladu, i radzców różnych potęg, epok i klas, w archeologii zapisanych...
Sama gospodyni, wdowa po wysokim urzędniku, z domu niegdyś świetnego imieniem, miała do wyboru nazywać się prezesową lub baronową, z baronostwem jednak lepiéj jéj było do twarzy, a że podróżowała często, wolała kwalifikacyą dla cudzoziemców przystępniejszą. Byłato osoba otyła już, a niegdyś z wdzięków słynąca, pięknego pochodzenia, wychowana z największym staraniem, dystyngowana bardzo, pełna smaku, obdarzona pamięcią i przytomnością niepospolitą. Tym przymiotom była ona winną poufałą znajomość i stosunki ścisłe w najwyższych sferach, tak, że wcieliła się zupełnie w ten świat, który nie łatwo kogo obdarza takim przysposobieniem za dziécię własne.
Salon baronowéj gromadził z mocy tego przywileju i brylanty czystéj wody, i nazwiska historyczne, których lustr nie ulegał najmniejszéj wątpliwości — i wszystko, co miało pozór jakiś dystyngowany: chociaż arcycharakterystyczne tytuły tych gości, ściśle przedsięwziętéj kontroli wytrzymać nie mogły. Lecz wszędzie na świecie przedawnienie wiele znaczy, liczyli się więc do śmietanki i kwiatu, opiérając na prejudykatach, ludzie różnéj miary i wagi.
Dom baronowéj był poniekąd tym gruntem