praw, — parę jakichś szparek dostrzegł w kosztownéj budowie rozmowy i niemal powziął podejrzenie, że w tym było więcéj sztuki, niż rzeczywistéj wagi. Zawsze jednak talent zapryskiwania oczu, potężny, znakomity, uznawał... Książę zaś mniéj bystry, łatwowierniejszy może, wziął całego Płockiego za dobrą monetę...
Pożegnali się uprzejmie bardzo...
— Na którą godzinę mam być gotowym, zapytał książę...
— A! my się do naznaczonéj zastosujemy.... jesteśmy tu jeszcze panami czasu i linii, a że powóz księciu potrzebny, każemy dać pod niego także...
— Serdecznie dziękuję — odparł książę Nestor — w ten sposób najmniéj kilka godzin zyskuję... i piérwszy będę miał sposobność oddać pańskiéj pracy należne pochwały... To prawdziwy dla mnie train de plaisir...
Z tryumfem na twarzy wyszedł Płocki... uszczęśliwiony swym pomysłem. Nie miał zrazu zamiaru puszczać się z temi piérwszemi wagonami, oddając je pod dowództwo Piętki, lecz w progu zmienił myśl i postanowił korzystać z tak szczęśliwéj okoliczności dla zbliżenia się do księcia... Znajomość była zrobioną... a przez stosunki z tak wielkim panem wcisnąć się już mógł w ten świat, do którego niedawno jeszcze przystęp był dlań odległém tylko marzeniem...
Pod wrażeniem tego szczęścia, dostąpionego zrządzeniem losu, Płocki byłby minął niegrzecznie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.