Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

jak dziś już jestem — lecz nogę mam w strzemieniu, znam ludzi, świat, środki w ręku są — rozum się znajdzie... śmiałości mi nie braknie — dojdę, gdzie zechcę!!






Powróciwszy rozmarzony do domu, Płocki zawołał chłopaka, aby samowar nastawił... Nim zrzucił z siebie suknie, Piętka stał w progu z cygarem w ustach...
— No cóż, jak ci się powiodło? — spytał.
— Mój drogi! zawołał gospodarz, stając przed nim w postaci zwycięskiéj — mnie się we wszystkiém powodzić musi...
Mam szczęście! nic mnie już teraz nie zdziwi. Księcia zastałem, przyjechał jakby naumyślnie dla mnie, przyjął mnie grzecznie, zaproszenia mojego nie odrzucił, zrobiłem dobrą i pożyteczną znajomość, z któréj skorzystać potrafię.
— O tém nie wątpię! zcicha rzekł Piętka, siadając na sofie i badawczém okiem patrząc na człowieka tak, jakby lekarz uczony obserwował ciekawy stan patologiczny chorego.
W istocie Płocki, zwykle skryty i umiejący dla ludzi przybrać taką fizyjognomiją, jaka mu z jego obrachunku wypadała — nie zadawał sobie teraz pracy udawania przed Piętką, który go znał oddawna, i którego bystre oko dawno wszystkie duszy tajniki zgłębiło. Widział, że ten dobry to-