głupi, a głupszy jeszcze, kto z niego nie korzysta...
— W imieniu świata, do którego, zdaje mi się że trochę należę — dziękuję, rzekł, kłaniając się, Piętka.
— O! ty do tego świata, o którym mowa, nie należysz — przerwał wyciągając doń rękę Płocki — ty idziesz ze mną! my przecię pójdziemy razem..
Piętka dopijał zwolna swą szklankę. Spojrzał na towarzysza dziwnie ironicznie i odezwał się.
— Za pozwoleniem, po wygłoszeniu tak otwartém teoryj, o których szczerości na chwilę powątpiéwać nie mogę, dowiódłbym, że w istocie do tego świata głupich należę, gdybym ci służył w dalszym pochodzie. Byłbym narzędziem w twoich ręku, bo nie możesz czynić dla nikogo wyjątków... przepraszam cię, ale od kilku dni właśnie miałem to oznajmić, że będę sobie szukał gdzieindziéj zatrudnienia...
— Co? żartujesz chyba? przerwał Płocki. — Ty? rozstać się ze mną? ale to być nie może Nie znajdziesz nigdzie dla siebie tak korzystnego położenia. Właśnie dziś, gdy zamierzam rozszérzyć krąg moich czynności, gdy potrzebuję kogoś, komubym mógł zaufać... Kochany Oreście! — nie — to być nie może.
— Jeśli mnie znasz — odparł chłodno Piętka, to wiész, że ja nie mam zwyczaju kazać się o co prosić, ani targować. Bardzo ci dziękuję za dobre słowo, za zaufanie, za wszystko, ale — chcę być swobodny, muszę odetchnąć, i myśléć także o sobie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.