i namyślał się chwilę. Widziałem go tak krótko, iż zuchwalstwem byłoby z tego sądzić o człowieku. Twarz, ruch, mowa, dają intuicyą pewną, ale ja jéj wierzyć nie zwykłem... Są to wskazówki, które należy sprawdzić...
— Według mojéj teoryi, kończył, zniżając głos, najbezpieczniéj byłoby sądzić zawsze o człowieku, przypuszczając w nim wszystkie te wady i przymioty, którym przeciwne na zewnątrz się objawiają. Dowiedzioną jest rzeczą, że skąpy najbardziéj chce się okazać wspaniałym, a rozrzutny — oszczędnym. Jest to w naturze człowieka, że się kryje i maskuje. Nie jestto jednak prawidło ogólne, bo są ludzie, co, gdyby chcieli, kłamać nie potrafią.
— No, ale książę? zapytał Piętka.
— Ha! mówił Juliusz, nadzwyczaj imponująco i poważnie wygląda. Ekonomista, statysta, zabiegły gospodarz, jedném słowem człowiek seryo.
— Z tego, według ciebie, możnaby wnosić, że musi lekkim być w gruncie, dorzucił Piętka.
— Wątpię, rzekł Płocki, uczynił na mnie wrażenie człowieka pełnego ambicyi, który chce być czynnym, może nie przez zamiłowanie pracy saméj, ale dla rozgłosu i opinii, to być może. Zresztą człowiek najlepszego wychowania, wielki pan, gentleman... a jako magnat... trochę kosmopolita.
— Za jakiż sznureczek pociągniesz tę maryonetkę? spytał Piętka, śmiejąc się.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.