Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

mowy został oczarowany, ujęty, zdobyty, i począł rozpytywać Płockiego, co on nadal zamyśla, a dając mu to do zrozumienia, iż mogliby iść razem i działać wspólnie.
Płocki uczynił się niezmiernie skromnym, wyznał, iż potrzebuje jeszcze odbyć podróż za granicę dla studyjowania wielu nowych instytucyj, dla nauki... i że późniéj zamyśla osiąść stale w mieście, poświęcając się przedsiębierstwom.
Miał ten takt, iż usiłując się uczynić w oczach księcia potrzebnym, pożądanym, nie narzucał mu się wcale, zdawał nawet wymawiać prawie od zaszczytu podzielania z nim trudów jego.
Ten, ktoby wczorajszą z Piętką usłyszawszy rozmowę, dziś nadstawił ucha na zasady wygłaszane z powagą przez zręcznego pana dyrektora z wyrazem najmocniejszego przekonania, nie wiedziałby, co sądzić o człowieku, który, przespawszy się, zmienił zupełnie zapatrywanie się na świat i ludzi.
Płocki grał teraz rolę głęboko myślącego filantropa, dla którego kapitał, praca, zachody i trudy, służyć mają tylko do posiłkowania ogólnemu rozwojowi społeczeństwa i dobru powszechnemu. Zbudowanym był książę tém umiejętném połączeniem wielu praktycznych idej spekulacyjnych z najwznioślejszemi zadaniami. Płocki dowodził, że na przedsiębierstwach, stowarzyszeniach, trudach napozór dla zysku przedsiębranych, w istocie najwięcéj zarabia proletaryjat, nabywający ochoty do pracy, zamiłowania ładu i oszczędności, i że