Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

dalej pani Bronisławowa. Urządziliśmy dla rodziców mieszkanie tu u nas, obok w nowo nabytym domu, i mąż pojechał po nich, aby im towarzyszyć w drodze.
Nastąpiła chwila milczenia, gdyż Kalikst tak był niespodzianą tą wiadomością dotknięty, a jeszcze bardziej tem, że ona dla niego aż do tego dnia taemnicą zostawała, iż — nie wiedział, co mówić..
Spuścił oczy, dumał.
— Przyznam się bratowej, odezwał się w końcu, po długim namyśle — że dla mnie jest to czemś tak niespodziewanem — zaledwie uszom wierzę.
Rodzice, co się od lat tylu z domu nie ruszali, nagle aż do Warszawy.. i my wszyscy w zupełnej o tem nieświadomości.
Uśmiechnął się irocznie trochę, a pani Bronisławowa zarumieniła. Zawiało chłodem pomiędzy nimi.
— Byłam najpewniejszą, wybąknęła, że Broniś oddawna o tem wam mówić musiał, ale się rzadko widujecie, — wina w tem wasza...
Mecenas dumał.
— Nie rozumiem nic, rzekł w końcu — widywałem przecie Bronisława, spotykaliśmy się, nigdy mi o tem nie wspominał.
— Ale, trochę urażona przerwała bratowa, tajemnicy przecie robić z tego nie było powodu!
— Zdaje się — odparł Mecenas z rezygnacyą. Tak tedy będziecie mieli szczęście rodziców przyj-