wielki, ale rodzeństwo wymarło i Radca odziedziczył oprócz kapitału kilka domów nad Wisłą, wielce niepozornych, wyglądających na obrzydliwe rudery — ale przynoszących mu czynsze ogromne.
Były to domostwa dla ubogiej, najuboższej ludności przeznaczone, — brudne, niezdrowe, cuchnące, ale nie wymagające nakładów i procentujące olbrzymio. Kłopotliwe to było, wymagające na miejscu czuwającego administratora — ostatecznie jednak korzystne bardzo. Radca też żadnych tu reform wprowadzić nie myślał.
Troje dzieci niedorosłych składały rodzinę pana Radcy, a żona wyglądała tak świeżo, młodziuchno, ubierała się tak elegancko, iż trudno było uwierzyć, że była matką dziesięcioletniego chłopaka.
Radca Szelawski cieszył się szacunkiem powszechnym, znano go jako człowieka zasad surowych, nieposzlakowanego w niczem, pilnującego granic prawami oznaczonych, strzegącego się czynności wątpliwych i dwuznacznych, ale zarazem wiele wymagającego od innych, a wcale na żaden sentymentalizm nie chorującego.
Można się było domyśleć, że trochę ogładzonego egoizmu, kryło się pod tą powłoką czystą i piękną. W życiu i postępowaniu pana Bronisława wszystko było jak najściślej obrachowane, — a uczucia i passywy serca nie kierowały nim nigdy. Miał za zasadę nic nie przedsiębrać pod wpływem wzruszenia, czekając aż się ono ukołysze.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.