Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

postępowanie, powrócił Kalikst do domu, postanowiwszy przybywających rodziców mieć nieustannie na oku..
Raz rozpocząwszy to, co nazywał wojną — Mecenas już przed żadnymi się nie cofał środkami, potrzeba mu było przybywających starych, jeżeli nie przed Warszawą już powitać, to przynajmniej na jej progu.. Znalazł więc sposób wywiedzenia się od służby w domu Radcy, kiedy się go spodziewano, i tak dobrze obrachował, że przed mostem spotkał staruszków, powóz zatrzymał, i z najweselszem obliczem ich i Bronisława uścisnął.
Zdawało się z niego, że nietylko mu nie miał za złe sprowadzenia do Warszawy, ale niesłychanie za tę myśl szczęśliwą był wdzięcznym. Tu przysiadłszy się do powozu brata, towarzyszył jemu i rodzicom do przysposobionego dla nich lokalu, w którym Lola uprzedzona, oczekiwała ukochanych gości.
Nie spodziewała się tylko razem z nimi zaraz zobaczyć Mecenasa, który z wielką galanteryą i bardzo wesoło ją powitał.
Szelawscy zachwyceni byli wszystkiem, co tu na nich oczekiwało, a Sędzia zobaczywszy swą kanapę, rozrzewniony ze łzami uściskał oboje gospodarstwo... Sędzina nie mogła się nacieszyć swoim i Justysi pokojem... Pamiętano o jej sierotce... ujęło ją to za serce..
Chwila ta przybycia była istotnie pełną ser-