Pomimo to nie można go było nazwać zimnym, bo w towarzystwie okazywał się nadzwyczaj uprzejmym, miłym, wyrozumiałym, skarbiącym sobie chętnie życzliwość wszystkich, rozbrajającym uprzedzenia, łagodnością i panowaniem nad sobą.
Z powierzchowności Radca wydawał się prawie młodym, chociaż przeszedł pono lat czterdzieści. Spokój ducha dawał mu świeżość, pogodę na twarzy, a nader wykwintne formy wszystkim miłym czyniły. Stosunki towarzyskie łączyły go z osobami do różnych warstw społecznych należącemi — ale głównie trzymał się średnich, chociaż wyżej by łatwo mógł sięgnąć.
Było to — jednego czerwcowego wieczora — miano podawać herbatę, na którą Radca powróciwszy do domu, czekając z cygarem w ustach, czytał gazetę.
Ubrany trochę za młodo, ale skromnie — zdaleka wyglądał prawie na miejskiego eleganta dobrego tonu, chociaż łysiejące czoło i małe zmarszczki około oczów, zblizka go nierównie starszym czyniły.
W nowym domu, takim jakim go sobie wzniósł pan Radca, mieszkania wszystkie odznaczały się komfortem i pewną elegancyą — ale równie spowszedniałą i trywialną jak budowa, do której należały.
Przypominało to pierwszorzędne hotele zagraniczne i domy nagle zbogaconych bankierów.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.