W drugim tygodniu pobytu państwa Szelawskich — nadjechali Julianowstwo..
Zbytniej czułości między braćmi a Julianem nie było oddawna, teraz ostygnienie dało się czuć mocniej jeszcze. Julian obchodził się z Bronisławem grzecznie — lecz nadzwyczaj chłodno, i jakby czuć mu dać chciał, że ich pewna przestrzeń rozdzielała, że nie należeli do jednego świata.
Mecenas korzystając z przybycia Juliana, pospieszył do niego, i w sposób bardzo na pozór prosty, opowiedział mu o tem jak pan Radca, — zręcznie umiał (bez jego wiadomości) skłonić rodziców do przyjazdu i czasowego zamieszkania w Warszawie.
Chciał w ten sposób okazując, że się nie solidaryzował z Radcą, pozyskać sobie Juliana.
Po części mu się też to powiodło.
— Sądziłem, odpowiedział mu Julian, że wyście to razem i za wspólną zgodą dokonali.. Naturalnie nic przeciwko temu mieć nie mogę, a swobody ojca krępować niczem nie myślę w żadnym razie — lecz.. wszystko to tak jakoś tajemniczo, cicho się zrobiło, iż postępowanie Bronisława wcale mi się nie podoba..
Spojrzał na Mecenasa, który wargi zagryzł.
— Ja też tego nie pochwalam, bo to zakrawa na intrygę, rzekł Kalikst.
Mieszkamy w jednem mieście, znając ojca, łatwo się domyśleć, że projekt nie przyszedł do
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.