Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

skutku z dnia na dzień, a ja — prawie do przyjazdu rodziców, nic a nic nie wiedziałem..
Julian się skrzywił.
— Bronisław więc chce zaakaparować rodziców, dodał ironicznie.. i ruszył ramionami.
Po krótkiem milczeniu Kalikst mówił dalej.
— Wszystko to zabawnem jest, jeżeli chcesz, bo pobyt rodziców kilkotygodniowy, choćby i dłuższy — nie miałby znaczenia wielkiego, ale — tu o coś więcej idzie?
Odwrócił się pan Julian ciekawie.
— O cóż?
Nie domyślasz się — dodał Mecenas — idzie o to, aby rodzice zamieszkali stale przy Bronisławowstwie..
Za tem więc następuje, iż Radca obejmie, w pomoc ojcu przychodząc, rządy, interesa, kapitały, i — my pozostaniemy sobie widzami zabiegów.. z których on naturalnie korzystać nie omieszka.
— Smutne to, — przerwał Julian — i niezupełnie czyste.. ale cóż my poradzić możemy!
— Nic — odparł Mecenas — zawsze i wszędzie intryga, kto ma do niej talent, bierze górę. Ja nie obwiniam tak dalece Radcy — ale żonę. Wszystko jest sprawą Loli, która jako prawdziwe dziecię miasta.. nas i rodziców prześciga..
Tu przerwał nagle,
— Wolę nie kwalifikować, jakby to nazwać należało..