Bronisław zupełnie się godził z żoną — jak zwykle. Raz wszedłszy na tę drogę — nie można się już cofać było, musiano iść dalej, aby owoców nie stracić.
Radca zapraszając ks. Zarębę, miał i to na względzie, aby go nie narazić na wydatek, jemu więc i staremu Porkowskiemu, o którym wiedział, iż przyjedzie, ofiarował pomieszczenie w swoim nowym domu...
Ofiara ta przyjętą została.
Stary Szelawski, do którego przez żonę dochodziły wiadomości o przygotowaniach do obchodu, bo Justysia o nich zdawała raporty pani Serafinie — nie bardzo się cieszył, ale mocno był zakłopotany. Wydatek musiał być znaczny, a i tak już Radca łożył dosyć na przyjęcie rodziców, ofiara ta była staremu pewnego rodzaju ciężarem, bo nie wiedział, jak się miał wywdzięczyć. Sędzina go tem uspokajała, że Bronisławowstwo byli bardzo majętni, czynili to z serca i wcale sobie nie przykrzyli tym pobytem, owszem pragnąc go przedłużyć.
Przywiązała się tak do Jadwini, że tylko rozstanie się z nią miała na myśli i w sercu.
Na dwa dni przed świętym Janem panna Justyna ze służącą była na mszy u Bernardynów