zwany Drożyński rozpoznał w chorym naprzód — skutki wieku i wyczerpania sił, pewne symptomata artrytyczne, a co najgorzej — oznakę jakiejś poczynającej się choroby serca..
Tę potrzeba było obserwować, zbadać, rozpoznać lepiej.. Groźnego nie zdawało się nic, ale baczność i staranie zostało nakazane..
Po dwóch czy trzech odwiedzinach, niespokojna pani Radczyni, konsyliarza wzięła na ustęp.
Była bardzo niespokojna..
— Niechże mi pan powie, zawołała, ale szczerą prawdę! Ojciec ma siedemdziesiąt kilka lat.
Spojrzała na niego, i nie dając mu odpowiedzieć nawet, szepnęła.
— Ja i mój mąż jesteśmy niezmiernie niespokojni. Bronisław tak jest przywiązany do ojca! Mój drogi konsyliarzu, czy to się godzi, aby naszego starego z tą chorobą wywożono na wieś, gdzie pod ręką lekarza niema, a jeden tylko na okolicę stary Frycz, który nic nie umie i każdemu choremu pozwala robić, co mu się podoba.. Taki ma system, wierzy w instynkt!
Doktór patrząc w błyszczące oczki pani Radczyni, zamyślił się. Pochwyciła go za rękę.
— Mój konsyliarzu — dodała usilnie, niech pan matce powie bez ogródki, że jeśli chce męża przy życiu utrzymać, nie powinna go w żaden sposób na wieś wywozić..
Proszę pana!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.