Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

Drożyński się zamyślił.
— Mogę dać tę radę sumiennie, odpowiedział, gdyż człowiekowi w tym wieku, gdy szwankuje na zdrowiu, zawsze lepiej jest mieć pod bokiem troskliwego i znającego naturę jego lekarza.
Z niecierpliwości tupiąc aż nóżkami, Lola ciągnęła dalej natarczywie.
— Uczynisz pan tem memu mężowi największą łaskę.. Obawia się o ojca, znając doktora Frycza. Byłoby okrucieństwem starego wywozić.. ale wszystko zależy od matki.. niech pan się nie obawia ją trochę nastraszyć.. aby go nam nie porwano.. No — i proszę pana nie wydawać mnie z sekretu.. że ja mu to poddałam.. Czynię dla męża to — tak jest niespokojny biedak..
Mówiła, mięszała się, rumieniła, chwytała za ręce doktora, który patrzył jej w oczy, usiłował odgadnąć, co się pod tem kryło.. ciekawym był, ale w końcu — dla czegóż miał posądzać tę śliczną Lolę, że nie mówiła tego, co myślała.
Żywość nadzwyczajna jej budziła w nim podejrzenie — lecz.. taka miła pani mogła przecie kochać męża i ojca? Była to sensytywna.. nerwowa istota..
Doktór na wszystko się zgadzał, jedno tylko go ambarasowało.
— Uczynię chętnie to, czego pani sobie życzy, ale — rzekł, trochę jest ambarasującem dla lekarza bogatego pacienta chcieć w swej opiece