Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

Radca tak się zmięszał tem, iż stał nie wiedząc, czy iść wprost do ojca, czy rozprawiać z żoną.
— Cóż tu począć? spyta!.
— Zobaczemy — odpowiedziała Lola — w każdym razie, nacisk już i naleganie byłyby nie w miejscu, jeżeli się jaki inny środek nie znajdzie. Mamy trzy dni jeszcze, a w ciągu trzech dni wiele rzeczy się może zmienić. Bronisiu! z taktem! i ostrożnie!
Choćbyśmy tym razem przegrali.. ja — nie daję za wygranę.. Zobaczemy! Mecenas tryumfować będzie.. a my mamy odejść ze wstydem, jako zdemaskowani intryganci!
Pobladła pani Radczyni. — On sam stał mocno zafrasowany.
— Kto wie, rzekł — możeśmy za gwałtownie prowadzili.
Lola ramionami poruszyła.
— Gdzie tam! chyba za ślamazarnie odparła — ale — ja ci powtarzam, nie daję za wygranę, nie daję — wcale — wcale.
Do obiadu wyszła pani domu już tak na pozór uspokojona, jakby wewnątrz jej nie burzyło się wszystko. Uśmiechała się smutnie, Jadwisia siedząca przy babce, jak gdyby wyuczona, tuliła się do Sędzinej, szeptała, przymilała się.
— Dziecię się tak przywiązało — szeptała Lola, że prawdziwie nie wiem, co ja teraz z nią pocznę. Jestem pewna, że okrutnie tęsknić będzie.