Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

tryumfującego Mecenasa, szydzącą z próżnych zabiegów rodzinę — naówczas gotową była wszystko poświęcić. Radca chodził w Niedzielę wieczorem z cygarem po sypialnym pokoju, gdy żona przystąpiła do niego i na piersi mu się rzuciła.
— Wiesz — zawołała — wiesz.. postanowiłam — nie można inaczej, muszę, babce na czas jakiś dać Jadwisię. Nie będą mogli powiedzieć po tem, żeśmy tylko wyzyskiwać chcieli rodziców — ofiarą tą zdobędę matkę, zwiążę ją z nami, ojciec będzie wdzięcznym.
Jadwisia potem przyciągnie ich nazad do nas. Zobaczysz!
Spojrzała w oczy mężowi, który umiejąc ocenić to bohaterstwo żony, stał, patrząc na nią z uwielbieniem.
— Lolu! jak Boga kocham, zawołał, ty jesteś. — Tobie ministrem być! Słowo daję. Machiawel! I całując ją mruczał..
— Szach i mat! niema wątpliwości! Górą pani Radczyni!

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.