mywano, ale Lola z wielką grzecznością i przymileniami odprowadziła bratową aż do sieni.
Tu nastąpiły czułe i długie pożegnania, mąż podał rękę Helenie, która pochyliła mu się do ucha i rzekła:
— Bronisławowa zawsze jeszcze dosyć świeżo wygląda — ale co za ton, jakie krygi! Zawsze w niej czuć kupcównę.. a ten dom z całym swym przepychem złego smaku, jakie to parwenjuszowskie!!
Poruszyła ramionami. Julian uśmiechając się, milczał, i dopiero gdy zamilkła dorzucił.
— Bronisławowi pod względem majątkowym powiodło się bardzo szczęśliwie, ale powiadają, że potajemnie gra na giełdzie, a to rzecz niebezpieczna.
— Mecenas postarzał — szepnęła do męża Helena, widząc, że Kalikst zatrzymał się na górze i nie szedł za nimi.
— Ale i jemu się dobrze powodzi — dodał Julian. Tylko, że od niego nie łatwo się czego dowiedzieć. Mówią, że ma wziętość wielką.
Można było prawie zaręczyć, ze Kalikst z Bronisławem szepczący jeszcze na górze, po trosze także Julianowstwo obgadywali, a Lola przysłuchując się pomagała.
Stłumione uśmieszki słychać było... Kalikst, który się pożegnał nareszcie i zszedł na dół — nie napędził brata i dał mu siąść do powozu, zwolniwszy kroku, aby się nie spotykać.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.