Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

bolał, znajdując go na drodze fałszywej.. Nie czynił mu wyrzutów, ale dawał czuć, że to, co Julianowstwo zwali istotną potrzebą, dogadzało tylko ich próżności... Wychowanie też paniczykowate Chryzia nie smakowało dziadowi, ale z panią Julianową walczyć o to było trudno..
Sama pani, wniósłszy znaczny majątek, mając prawo nim rozporządzać, choć Julian własnego się też dorobił i powiększył wspólny, miała nad mężem przewagę. Zwolna poślubił on jej przekonania, i rodzice wpłynąć już na niego nie umieli..
Pomimo wielu ustępstw, za każdym świętym Janem, pomiędzy ojcem a synem przychodziło do sporów, które niesmak pewien zostawiały po sobie.. Stary wypowiedziawszy co myślał otwarcie — milczał potem, zostawując Julianowi swobodę..
Z Bronisławem, który, jakeśmy mówili, w hierarchii urzędniczej, zdolnościami i pracowitością dorobił się w prędce wysokiego stanowiska, różnice pojęć i zdań, choć mniej wyraziste, także się czuć dawały.
Szelawski stary wolałby go był widzieć swobodniejszym, mniej zależnym — bodaj gospodarzem na wsi raczej, niż panem Radcą, i mniej chciwie choć dotąd szczęśliwie — spekulującym. Bronisław mówił ciągle o milionach, a stary tego roznamiętnienia do nich, tej ich potrzeby, gorączki złota, która syna w coraz niebezpieczniejszą grę ryzykowną rzucała — nie rozumiał. On średni stan i