Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

chowności, przyczyniała się też do żywienia między rodziną pewnego rodzaju zazdrości i — chłodu.
Miano już zasiadać de herbaty, gdy klaskanie z bicza, kazało się domyślać przybycia Sabiny z mężem.. Julian z przekąsem nazywał ją panią hrabiną. Ruszyli wszyscy na przyjęcie, nie wyjmując rodziców.
Przed gankiem stała już śliczna kareta podróżna, za którą w pewnem oddaleniu postępował angielski furgon ze służbą i pakunkami. Służba w liberyi herbownej otwierała powóz, gdy Szelawski podniósłszy ręce, witał i błogosławił wysiadającą córkę. Przybywała ona tak wystrojona, jak gdyby nie odbyła długiej i nużącej podróży.
Pan Adolf w wieczornem, wiejskiem ubraniu angielskim szykiem, miał minę lorda, i widać było, że ta anglomania nie była w nim mimowolną.
Uderzająco piękną była jeszcze pani Adolfowa, ale wdzięk jej twarzyczki przypominał nieco te sztychy keepsakowe, którym nic zarzucić nie można, oprócz, że im brak życia, i że są bardziej lalkami, niż kobietami. Jakim sposobem córka pani Sędzinej, wychowana w Wólce, nie znająca dawniej innego świata nad ten, co ją otaczał, mogła się pod wpływem męża przeistoczyć na taką idealną modną panią — wiele osób tego nie rozumiało..
Kochała męża, sfery, w które weszła, odpo-