Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

Bronisław, upartszy od innych, byłby może pod jakimś pozorem dał się dłużej jednym dniem zatrzymać, dla rozpatrzenia się i pozyskania sobie matki — ale żona jego pieszczona, delikatna a niekontenta, że wszędzie ją Adolfowa i Julianowa zaćmiewały, zniechęcona — oświadczyła, że za nic w świecie dłużej tu bawić nie może.
Mąż musiał być jej posłusznym.
Nazajutrz rano, powozy stały przed dworkiem, pakowano, wynoszono, wybierali się wszyscy, w chwili rozstania — cudem jakimś rozbudziło się znów uczucia trochę..
Stary Szelawski miał łzy na oczach, żona jego z wnukami nie mogła się rozstać, szczególniej z córeczką Bronisławowej, którą by była rada zatrzymała, ale matka się jej wyrzec nie chciała.. ani na miesiąc nawet.
Stojąc w ganku, starzy błogosławili odjeżdżającym krzyżem świętym.






Po odjeździe pozostawało przywrócenie porządku w domu, co ani prędko ani łatwo do skutku przyjść nie mogło. Od piwnic począwszy do strychu, wszędzie, wszystko było do góry nogami poprzewracane, bo w czasie tej trzydniówki, nikt o ładzie nie miał swobody pomyśleć. Spieszono się,