Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

pragnął, biegała ciągle, siadywała z robotą w jego przedpokoju.
Nie upłynęło dni kilkunastu, gdy ten nowy porządek wszedł w stały obyczaj, i wszyscy do niego nawykli. — Justysia zyskała na powadze, ale spadła na nią odpowiedzialność ogromna. Biedne dziewczę nagle dojrzeć musiało, i niemal zestarzeć, aby obowiązkom podołać. Wszyscy na nią patrzyli z podziwieniem i uwielbieniem. Sędzia okazywał jej wdzięczność i czułość, jakby dla własnego dziecka. Nie wbiło jej to w pychę — zachowała dawną skromność i pokorę.
Obawa o życie staruszka ustała nakoniec, Frycz wróżył najlepiej...
Potrzeba się tylko pilnować regularnego trybu życia, a Sędzia poddawał się przepisom z powolnością wielką.
Od pogrzebu samego nieustannie prawie synowie się mieniali, zaglądając do Wólki. Jeżeli kiedy, to teraz Mecenas coraz był pilniejszym, i widoczniej okazywał pannie Justynie atencye, dając jej do zrozumienia to, czego ona nie chciała zrozumieć.
Niewiele rachowała na pana Floryana, ale za Mecenasa wyjść nie myślała wcale. Lękając się, aby go stanowczo nie odtrąciła — pan Kalikst zwłóczył z oświadczeniem się.
Interesa Juliana pozostawały w zawieszeniu.
W pierwszej chwili rozgorączkowania bracia