jeszcze stan ten uczyniła nieznośniejszym. Jakim sposobem zniechęcona do Ottona Brackiego pani Julianowa, potrafiła się znowu zbliżyć do męża, trudno to było oznaczyć. Zdaje się, że zręcznie użyte dzieci, przy usposobieniu pojednawczem Juliana, który się nudził sam — ułatwiły naprzód widzenie się rodziców, potem jakiś układ pomiędzy nimi.
Otto Bracki od kilku miesięcy przestał był bywać w Chrzanowie, wyjechał do familii — pani Julianowa go znać nie chciała.
Gdy się wieść rozeszła, że zgoda między małżeństwem nastąpić miała, a pan Julian do Chrzanowa powracał, nikt temu w początkach wiary dać nie chciał, ale dnia jednego, w uroczyste święto oboje małżonkowie razem z dziećmi, jakby nigdy nic nie zaszło, przybyli do kościoła na nabożeństwo, usiedli w jednej ławce... Wszyscy to widzieli...
Śmiano się z Juliana i dziwowano jego — powolności — przypisywano to nie bez przyczyny wielkiej zręczności pani Heleny... ostatecznie przyznano, że w interesie dzieci uczynili bardzo dobrze...
Wiadomość o tem doszła zaraz do Bronisława, Mecenasa, a przez nich do Wólki. Nie było więc teraz już żadnego powodu wspomagania Juliana, i Mecenas się gorliwie tem zajął, ażeby sumy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.