Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzia w czasie tego rozpatrywania papierów, parę razy spojrzawszy na Floryana — nie przeszkadzał mu w tej czynności. Dobyto herbowny stary pierścień z krwawnikiem... Kunaszewski miał dosyć czasu, aby szufladkę całą i zawarte w niej papiery — skrzętnie odczytać, i co go uderzyło w nich, zapisać.
Z późniejszych dokumentów, donoszących o napróżnych staraniach urzędowych dla dojścia rodziców i familii Justyny — nic a nic się dowiedzieć nie było można. — Wszystkie one świadczyły, że na ślad trafić nie umiano. Rozmaitych Wolskich w okolicach Częstochowej odszukano, ale nigdzie nie wiedziano o Katarzynie... (to było imię matki), o dziecku jej, o mężu. — Odpowiedzi na zapytania wystosowane do Wolskich, o tyle się tylko przydać mogły — iż wskazywały, gdzie próżno już było się odnosić.
Przepatrzywszy szufladkę całą — pan Floryan — niewiele zdobył, jednakże zdawało mu się, że trafił na niedostrzeżone wprzódy notatki. Z odłamków listów dowiedział się o dwóch nazwiskach miejscowości, w których prawdopodobnie — rodzina ta jakiś czas przebywać musiała...
Wcale to Kunaszewskiego nie zrażało, że potrzeba było może odbyć podróż, drabować akta, czynić poszukiwania w odległych stronach...
Któż wie? mógł tym sposobem może sierocie dać ten zerwany najdroższy węzeł, który łączy po-