Pierwsza może cofnęła się od wszelkich stosunków z panią, — pani Adolfowa Słupska, — nigdy się bratowe nie kochały bardzo, a teraz Słupski chwycił się zręczności, zerwania z Julianowstwem, bardzo rad, iż mu się ona nastręczyła.
Próbował Julian, — usiłowała ona listami, pośrednictwem różnem trafić do Adolfowstwa, i skłonić ich do przywrócenia, choćby dawniejszych, niezbyt ścisłych stosunków. Wszystko się to rozbiło o stanowczy opór pana Adolfa, za którym żona stała posłuszna, a może rada z tego, iż pani Heleny się pozbędzie.
Pani Bronisławowa z powodu męża, który teraz najnieprzyjaźniej występował przeciw niewdzięcznemu bratu — nie mogła się zbliżyć do bratowej.
Rzeczą było naturalną, że obce panie widząc, iż familia nie chciała żyć z Julianową — tem mniej miały ochoty odpowiadać na jej uprzejme zalecanki...
Julian chodził chmurny, nieprzystępny, zatopiony w sobie, unikając rozmów z żoną, które się zawsze gwałtownemi wymówkami wzajemnemi kończyły. — Ona nie umiejąc się zająć dziećmi, nie mając zatrudnienia — przepędzała dnie na bezmyślnem, mechanicznem czytaniu książek, na przechadzkach samotnych, na rozmowach z bonami i nauczycielem panem Des Jardins.
Był to na teraz jedyny powiernik jej utrapień.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.