Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

Po raz pierwszy musiał się pan Bronisław uciec do — pożyczek, wprawdzie jeszcze nie na lichwę, ale na już dosyć wysokie procenty.
Nie mogło to ujść uwagi. — Tłumaczono sobie chwilowem zawikłaniem — ten krok... ale Radca już w opinii nie stał, jak dawniej, gdy kapitału miał więcej do rozporządzenia, niż potrzebował...
Żona, która widomie się nie mięszała nigdy do spraw męża, choć bardzo zręcznie kierowała niemi, — zaniepokojoną została tem, że mąż, nie mający dla niej dawniej żadnych tajemnic, teraz wiele rzeczy starał się ukrywać przed nią.
Zrozumiała zaraz, co to znaczyło... Przelękła się, ale umiała tego nie pokazać po sobie, a z nadzwyczajną zręcznością badać i męża i jego papiery, a notatki tak, aby dojść prawdy. Długo się ona przed tak zręczną i bystrą kobieciną — ukrywać nie mogła. Nie wiedziała rozmiarów strat, ale że je mąż poniósł, była najmocniej przekonaną.
Dawało się to zresztą czuć ciągle, bo pan Bronisław nie nawykły taić się przed żoną — zdradzał się mimowoli.
Humor, obejście się, życie samo domowe i towarzyskie pod naciskiem tych trosk znacznie się zmieniły.
Radca biegał niespokojny, mówił nadto o sobie i chwalił się zbytecznie... zakreślał plany fanta-