Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

styczne przyszłości — żona widziała i czuła, że zbitym był z tropu.
W tymsamym czasie Mecenasowi jakoś niezwykle dopisywały jego interesa. Szło mu dobrze. W zawiązującej się Spółce, której był prawnym doradcą, w początkach zapewnił sobie udział znaczny, nabył akcyj ilość wielką. Gdy się ona rozwijać zaczęła i na pozór była w najświetniejszym rozkwicie, on pierwszy postrzegł, że — rachunki były mylne; że Spółka mogła być korzystną kiedyś, ale na razie wymagała wkładów daleko większych, niż te, do których się przygotowywano, obrachował też, że owoce — nie dojrzeją tak rychło, jak obiecywano sobie.
Wszystko to razem wzięte spowodowało — że, korzystając z podniesienia się wartości udziałów, Mecenas je sprzedał z zarobkiem bardzo znacznym, właśnie w porę, bo sprawozdanie z pierwszego roku, budżet nowy, spowodowały — upadek kursów.
Wycofał się więc doskonale pan Kalikst, ale Spółki nie rzucił, i pozostał jej Radcą i czynnym członkiem.
Wszystko to dokonał Mecenas tak cicho i niepostrzeżenie, iż nikt się tego nie domyślał.
Na nim tylko samym i w jego obejściu się i humorze, poznać było można, iż — mu na świecie znowu żyć było dobrze jakoś, i różowe przed nim otwierały się horyzonty. Tylko — w domu