pełnie obojętną. Z tem wszystkiem Mecenas starał się o jak najwytworniejsze urządzenie pokojów, które zajmował. — Salon, gabinet, biblioteczka, pracownia z wielkim smakiem i dosyć kosztownie były umeblowane. W pracowni tej, której teki, portfele, kałamarze, świeciły od bronzów, marokinów, opraw wytwornych, P. Kalikst prawie nigdy nie pracował. Najczęściej w kancelaryi na kawałku papieru robił notatki, rzucał koncepty, ale gdy nowy klient przychodził, prowadził go do stolika wypieszczenie i świetnie ułożonego, aby się nim pochwalić.
Na ludziach i to czyni wrażenie... Pokojów zajmował p. Kalikst z tegosamego powodu, do zbytku wiele, ale to powinno było zamożności dowodzić, przyjmował czasem wielkich panów i w ich oczach nie chciał ladajako wystąpić.
Sam salon, wzdychając o tem myślał zawsze Mecenas, grubo go kosztował, bo sprzęt był rzeźbiony, powłoka droga, firanki i portiery z materyj ciężkich i niezwykłych. Taksamo szafy biblioteczne, biuro w pracowni, aż do sypialni, o ile ona była widoczną, przyozdobione były i wyświeżone.
Jedyną oznaką po której domyślić się było można iż właściciel nie lubował się w tem wszystkiem — było zaniedbane utrzymanie tego tak wytwornego sprzętu. Pył często go pokrywał, nie czuć było używania, wszystko to stało martwe.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.