znalazł się w wesołem ich kółku, i kilka dni strawił, odpoczywając po podróży.
Zwolna przepytywał tu, gdzieby można jakich genealogicznych wiadomości zasięgnąć, gdzie o szlachcie osiadłej w różnych kraju okolicach się dowiedzieć. Wskazywano mu różne osobistości, albo mało przystępne, lub tylko historyczną hereldyką zajęte... Znalazł jednego biedaka, który folianty miał, całą izbę ubogą pełną notatek o familiach i procesach różnych, ale u tego nie natrafił na żadną wskazówkę, a długą kwerendę musiał opłacić grubo.
Poradzono mu młodego urzędnika wziąć dla poszukiwania po aktach, — zamówił go pan Floryan. Wszystko ani rezultatu żadnego, ani nadziei jego nie przynosiło.
Nie zrażał się tem jednak Kunaszewski, młodość ma w sobie siły, które długo się wyczerpać nie dają.
Zamyślał już o podróży po miastach głównych królestwa dla przejrzenia po kolei spisów szlachty i rozpatrzenia się we wszystkich Wolskich tego herbu, który był na pierścieniu wyryty, gdy jeden ze znajomych przypadkiem przypomniał sobie, iż w archiwum głównem miał znajomego już niemłodego urzędnika, oryginała wielkiego, który miał pasyę do heraldyki, zajmował się nią oddawna, a zwał się też Wolskim. Można z tego było wnosić, że o swojej rodzinie w badaniach nie zapominał, i jej też genealogii dochodzić musiał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.