Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Żona nic o tem nie wiedziała, gdy się w końcu dnia zeszli w sypialni, ale wesoła twarz męża zwiastowała jej coś dobrego.
Zbliżył się do ucha i całując ją szepnął.
— Ojciec dał mi sto tysięcy! ale cicho! sza!
Plasnęła w ręce Lola...
— A komu ty to winieneś? spytała dumnie.
— Oczywiście, że — tobie... tego też nie zapieram się wcale. Gdyby nie ty — jabym całej tej sprawy poprowadzić i do końca przywieść nie umiał.
U rodziców my teraz stojemy niewątpliwie na pierwszem miejscu...
Łzy zakręciły się w oczach Loli.
— A! ale moja Jadwinia! Ja ją musiałam poświęcić!
— Przynajmniej obawiać się o nią nie potrzebujesz — dziecku nigdzie w świecie lepiej być nie może, jak u babki...
Podarek, który Sędzia zrobił Bronisławowstwu, miał pozostać tajemnicą — i byłoby może nie wydało się to, gdyby nie zbieg okoliczności szczególny. — Szelawski przed miesiącem, nie chcąc trzymać pieniędzy, które mu nadesłano w banknotach, zwykłych, dał je Mecenasowi, aby mu za nie kupił papiery towarzystwa kredytowego ziemskiego. Kalikst zapamiętał dobrze numera biletów, które wszystkie były po trzy tysiące rubli. Radca, potrzebując je zmienić, bo miał wypłaty, znalazł się w kan-