Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

po restauracyach, w których znaczną część dnia na narzekaniach przepędzał.
Żona patrzała na niego z pogardą...
Mecenasowi w początku świetnie się zdawało powodzić. — Chcąc pokazać, że gdy tylko zechce, łatwo mu się będzie ożenić, nawet żałoby po ojcu nie donosiwszy, pan Kalikst poślubił córkę blizkiego Wólki sąsiada, pannę Kornelię Zubrzycką, panieneczkę cichą, skromną, z oczkami spuszczonemi, którą spodziewał się kierować, jak sam zechce.
W pół roku jednak siedział już tak fundamentalnie w pantofelku swojej pani, iż się nawet wydobywać z niego nie próbował.
Panna Kornelia wychowana na wsi, właśnie może dlatego spragniona życia miejskiego, nie dopuściła mężowi przenieść się do Wólki, i zamieszkała w Warszawie.
Nie sprzedano Wólki wprawdzie, ale ją puszczono dzierżawą, a w rękach posesora zmieniło się tu wszystko do niepoznania.
Porkowski przejeżdżając koło wrót, po odmówieniu Anioł Pański za duszę Szelawskich, zwykł był powtarzać.
Nec locus ubi Troja fuit.
Justyna z mężem wyjechała do Galicyi, zabierając z sobą Podkomorzynę; z nią jakaś cząstka tego ducha, który ożywiał niegdyś Wólkę, przeszła na gniazdo nowe, tu żyło wspomnienie Szelawskich i wiele z ich obyczajów się zachowało.