zasłynął pomiędzy swoimi rówieśnikami z nadzwyczaj ujmującej i arystokratycznej powierzchowności. Kończył on wychowanie w Warszawie i ojciec wahał się jeszcze nad wyborem karyery dla niego, gdy jeden z dawnych przyjaciół i towarzyszów broni Sędziego namówił go, aby mu syna powierzył, dla umieszczenia przy jakiejś kancelaryi. Miał on ztąd później, obeznawszy się ze światem i ludźmi, gospodarować na wsi, a ojciec chciał dla niego na Wołyniu nabyć posiadłość. Tymczasem i Julianowi przypadło do smaku pozostanie w mieście, gdyż miał tu wiele domów, które sobie pięknego, miłego, dobrze wychowanego chłopca wyrywały. Czas płynął mu najprzyjemniej.
Doskonały tancerz, wielki elegant, wesół, uprzejmy, niemal zalotny, umiejący się podobać wszystkim, młody Szelawski był ulubieńcem towarzystwa, nawet sfer najarystokratyczniejszych, których przejął obyczaj i lubił się w nich obracać.
W jednym z tych domów pańskich poznał naówczas, słynącą z piękności, ale już nie najpierwszej młodości panienkę dwudziesto-kilkoletnią Helenę Z, spokrewnioną z najświetniejszemi imionami, ale posag mającą niewielki...
Panna Helena miała teżsame gusta, podobne co Julian skłonności, lubiła się stroić, bawić, była trochę zalotną, a piękność jej, choć już pierwszy puszek wiosenny straciła, otaczała ją jeszcze kołem wielbicieli.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.