Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

spodziewana także a znaczna sukcessya spadająca na nią pomnożyła jeszcze, już i tak znaczne mienie.
Julian odziedziczywszy po żonie dobra w Sandomirskiem, sam też się obok okupił i osiadł, a, że i on i żona pragnęli na wysokiej stopie żyć i obracać się w tym świecie modnym i wytwornym, który dla nich był jedynym możliwym światem, — wszystkie więc usiłowania ich skierowane ku temu zostały, aby stosunki upragnione zawiązać. Zdawało się nawet państwu Julianowstwu, iż celu pożądanego dopięli, ale pan Adolf i jego żona znajdowali, że — daleko byli jeszcze od niego. Tolerowano ich wprawdzie w domach spokrewnionych z panią, ale praw obywatelstwa w świecie wielkim nie mieli jeszcze.
O pożyciu państwa Julianowstwa — sądzono i mówiono różnie. W początkach było ono szczęśliwem, sama pani w mężu zakochana, on rozmarzony i dumny — nic im nie przeszkadzało życie sobie ułożyć jak chcieli, przyszły potem dary fortuny — czegóż więcej pragnąć mogli.
Domyśleć się łatwo, iż sama pani w prędce bardzo zawojowała męża, nie dając mu czuć tego. Julian rządził się dobrze, interesa szły pomyślnie, gusta i upodobania mieli jednakowe, więc nie było prawie chmurki na małżeńskim horyzoncie.
Julian tak był pewien serca i miłości żony, iż — później, gdy ona znacznie ostygła, a nawyknienie do zalotności, nieco jej usposobienie zmie-