Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

dzić, a tylko co nie widać jak Sabina tego samego zażąda, no, i będzie miała prawo... A moje stare kości.
Radca znajdował, że ojcu ruch nie mógł zaszkodzić, a Warszawa była po drodze dla spoczynku, gdzie oni na rodziców czekać mieli.
Tegoż dnia z Wólki Juljan napisał list do żony donosząc jej że negocyacye szczęśliwie doprowadzone zostały do skutku.
Kilka tygodni czasu mieli państwo Juljanowstwo do przygotowania się, które przy tak zasobnym we wszystko domu, ani połowy ich nie wymagało. Do gości tegorocznych należeli oba Kunaszewscy, stary bowiem już mieszkał u wnuka i odmłodniał w tym bycie niezależnym, a jako galicyanin nawet strój zmienił. Nabrał powagi, śmiałości i dawni sąsiedzi Wólki, którzy go w starej kapocie widywali, bawili się tą metamorfozą.
Pana Floryana przyciągnęła tu Justysia. Zaczynało być widocznem, iż młodzieniec nie obojętnem na nią patrzył okiem, ale Sędzina jakby naumyślnie, przy nim powtarzała ciągle z naciskiem iż Justysia była dzieckiem, i że przed skończonym dwudziestym rokiem żadnej panienki za mąż wydawać nie życzyła i t. p.
Czy w istocie było to jej przekonaniem, rzeczą jest wątpliwą. Sędzina w ten sposób usiłowała chłopca, choć się jej podobał, trochę zrazić i odsunąć, będąc ujętą przez Mecenasa, który dał do