za Ottona. Zamykano mu usta, ale łobuz powtarzał, iż widział, jak się całowali... Cieszył się z tego, bo Juliana nie lubił, a spodziewał się zostać przy pani, Chryziowi zapowiadając, że go ojciec zabierze...
Wandalin po dziecinnemu wyprzedzał wprawdzie to — co jeszcze tak dobitnie może sformułowanem nie było, ale niemniej stało się już nieuchronnem. Pani Julianowa nie mówiła o tem, że wyjdzie za kuzyna, ale rozwód miała na myśli i znajdowała go koniecznym.
Znaczniejsza daleko część majątku należała do niej, nowo nabyte dobra także na jej imię kupione zostały. Szelawskiemu więc w razie rozwodu jedna tylko jego własna wieś pozostać mogła.
On sam rozwodu nie przypuszczał jeszcze, chociaż między nim a żoną — już wyraz ten rzucony został... sądził, że zgoda łatana może nastąpić. Pani już jej nie przypuszczała.
Przybycie starych Szelawskich stanowiło teraz zadanie dla obojga nadzwyczaj trudne do rozwiązania. Musieli przed nimi i rodzeństwem ukryć rozterkę, nie dać się im domyśleć, co groziło...
Oboje uznawali tego potrzebę.
Stało się to tak nagle — niespodzianie, że czasu nie było ani, aby zapobiedz pod jakimś pozorem przybyciu rodziców, ani postarać się o porozumienie, choćby nietrwałe między małżeństwem. Co zaszło po powrocie, co było powodem nagłego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.