Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Mecenas, który do rodziców przychodził zazwyczaj w godzinach takich, aby się ani z bratem ani z bratową nie spotykać, — trafił na chwilę tę, gdy tylko co wyjazd do Wólki został postanowiony i znalazł ojca zajętego układaniem papierów.
Szelawski witając go, rzekł z uśmiechem.
— No, dosyć wam już dokuczyliśmy, czas na wieś powracać. Jeżeli jejmość będzie gotowa, ja we wtorek myślę.
P. Kalikstowi dosyć niewłaściwie twarz się rozjaśniła, gdy powinien był okazać smutek. Nie umiał się powstrzymać. Spostrzegł sam, że się źle znalazł, i całując ojca w rękę, odezwał się.
— Przepraszam kochanego ojca. Należałoby mi ubolewać nad tem, że się rozstaniemy, ale ja byłem i jestem tego przekonania, że ojcu pobyt w mieście nie był zdrowym. Ja tę wiadomość przyjmuję ochoczo — ani nasze powietrze, ani tryb życia, nawykłemu do Wólki, nie mogły służyć. Ztąd i ta niedyspozycya.
— Być może, odparł Szelawski. Dobrze mi