Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 02.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

nie wiem, ale rzeczy zaszły za daleko. Julian był do zbytku powolny, — za to pokutuje...
Pani Radczyni zagryzła usta.
— Ale mój Bronisiu — odparła — ty wszystko składasz na żonę, bo na te nieszczęśliwe żony wy zawsze zwalacie wszelką winę. — Julian był nieznośnie zazdrosny i podejrzliwy, uczuła się w ostatku obrażoną tem... Cierpiała długo...
P. Bronisław zamilkł — po chwili żona rozpoczęła ciszej.
— Jedziesz do Wólki — mnie by się zdawało stosowniejszem wprzódy widzieć z Julianem, lepiej rozpatrzeć. Może nie zerwali z sobą tak stanowczo, aby się to nie dało — zmienić...
— Cały świat już o tem wie! bębnią wszędzie — odezwał się kwaśno Radca — za późno! Julianowi nic ja nie pomogę — ale mi o rodziców idzie... Dla ojca, dla matki będzie to cios bolesny.
Westchnął mówiąc to — a Lola dodała.
— Dla nas wszystkich równie to przykre — ale...
Nie dokończyła — Bronisław wstał i milczący przeszedł się po pokoju. Ani on ani ona do dłuższej w tym przedmiocie rozmowy ochoty nie mieli, pani znalazła zaraz jakieś pilne zajęcie, dla którego oddalić się musiała — on też przed podróżą miał wiele do załatwienia.
Wybierał się właśnie na miasto, gdy zastukano zlekka do drzwi...